29 lipca 2010

i miss Bologna / i'm going to Aveiro


Pada i pada od kilku dni. A ja obok łóżka wciąż trzymam zdjęcia z włoskich wakacji i w takie szare i mokre popołudnia lubię je w kółko oglądać. Przypominam sobie jak miło było czuć na buzi promienie słońca siedząc na Piazza Santo Stefano i czytając książkę, jak błogo było iść Via Catiglione i jeść pyszne lody i jak niesamowicie było wracać w środku nocy do domu na rowerach z Salvo po wypiciu o jednego Spritza za dużo ;)

Tęsknię za Bolonią.



Udało mi się załatwić wyjazd na kurs portugalskiego do Aveiro! :)

Od razu odpowiadam na Wasze pytanie: portugalski romans się skończył. Teraz już mi chyba nawet nie jest żal.

Wyjeżdżam 30 sierpnia na całe dwa tygodnie portugalskich wakacji edukacyjnych. Już się nie mogę doczekać powrotu na plac, który widzicie na zdjęciu, wycieczek do małych uroczych miasteczek i spaceru uliczkami Porto... ahhh. :)
I jedzenie!




Już wiecie, że podczas swojego urlopu spędziłam dwa dni z Ju :D I niniejszym potwierdzam: MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ!
Już kilka raz, tak zupełnie niezobowiązująco, wymieniłyśmy się życzeniem żeby móc usiąść razem, napić się Baileys'a, zjeść ciacho i pogadać aż w końcu to nasze życzenie się spełniło.
Nawet nie wiecie, jak z Justyna i jej rodziną jest fajnie. Ju, co do czego nigdy nie miałam wątpliwości jest przeuroczą, ciepłą, kochaną i piękna kobietą i bardzo dobrym kierowcą oraz organizatorem życia rodzinnego.
Tereska, która mówiła na mnie Bambi, jest niesamowitym i wiecznie uśmiechniętym dzieckiem. Rośnie na prawdziwą pannę Migotkę bo za każdym razem kiedy przechodzi obok lustra patrzy, jak wygląda i dokonuje ewentualnych poprawek fryzury gestem prawdziwej diwy. Nie wiem, czy Ju życzy sobie żebym pisała o jej mężu, więc powiem tylko tyle, że bardzo lubi pierogi z jagodami i zna się na muzyce ;)
W ich domu czuć zapach szczęścia i miłości. Człowiek na prawdę czuje się tam po prostu bardzo dobrze i komfortowo.

Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Żary to takie ładne miejsce. Zdecydowanie za mało znam swój własny kraj.
Mój plan awaryjny na wypadek gdyby tu w Łodzi sprawy, które teraz idą kiepsko poszły jeszcze gorzej jest taki, że przeprowadzam się do Poznania, a bliskość Poznania i Żar to tylko dodatkowy argument "za".


Z planów dalekosiężnych - a może by tak do Palestyny..?