13 listopada 2010

é bom


é bom, czyli jest fajnie.
bo tak właśnie jest. a przynajmniej czuję, że tak jest.
bo już dojrzałam do pewnej ważnej decyzji, dzięki której, mam nadzieję, zmieni się moje życie.
bo dostaję swoją dawkę zainteresowania, czułości i przytulania.
bo często ma mnie kto przykryć w nocy ;)
bo wróciłam po długiej przerwie na siłownię, kupiłam pas wyszczuplający, który kocham i znów mam dużo energii.
bo moja Mama przyjeżdża na Święta :)
bo idę dziś z przyjaciółką do teatru, a potem do klubu i z tej okazji ładnie się uczeszę ;P

Bo jest wiele powodów, ale to tylko kilka z nich.
Może nie jest super, ale jest fajnie. I tak mi dobrze.

2 listopada 2010

azulejos


Portugalia kojarzy mi się z wieloma rzeczami i przeżyciami, po każdym pobycie tam mam nowe takie rzeczy i nowe przeżycia i uczucia, ale Portugalia nierozerwalnie kojarzy mi się i kojarzyć będzie z azulejos, czyli płytkami, którymi wyłożone jest chyba 90% domów w Portugalii.
Jestem urzeczona tym sposobem ozdoby domów i żałuję, że byłoby to zbyt duże przedsięwzięcie finansowe żeby sprowadzić takie płytki do Polski i wyłożyć sobie nimi cały dom.



Są rejony w Portugalii, gdzie azulejos są szczególnie piękne. Podobno najpiękniejsze są na południu w Obidos.
Azulejos to nie tylko wzorek na płytkach (bywa, że psychodeliczny wzorek, który wprost hipnotyzuje kolorami i formami), ale też całe obrazy przedstawiające najrozmaitsze sceny - od walk po romantyczne scenki rodzajowe lub te przedstawiające świętych, czy aniołki.
Jedne z największych scen bitewnych ułożonych z azulejos można podziwiać całkiem za darmo na dworcu São Bento w Porto. Błękitno - białe obrazy są wielkości całych ścian ogromnego gmachu dworca i robią na prawdę duże wrażenie. Polecam.



Ja jednak najbardziej lubię zwykłe azulejos, którymi Portugalczycy ozdabiają swoje domy. Uwielbiam włóczyć się małymi uliczkami małych miasteczek w poszukiwaniu ciekawych wzorów i połączeń kolorów, a te, które podobają mi się najbardziej oczywiście fotografuję. Pewnie trudno Wam w to uwierzyć, ale po takim godzinnym spacerze aż głowa boli od ilości kształtów, wzorów i kolorów. Trochę jak z perfumami, które wąchamy w perfumerii - po piątym zapachu wszystkie są do siebie podobne, ale właśnie wtedy skręcam w inną uliczkę, a przede mną jest całkiem nowa rewia kolorów i wzorów do podziwiania - zupełnie, jak w kalejdoskopie.



Niestety, młodzi Portugalczycy nie są tak przywiązani do tej części tradycji swego kraju i wielu z nich nie ozdabia nowych domów azulejos od góry do doły. Bywa, że na ścianie jest jakaś mała scenka albo postać świętego, ale to rzadkość.
Wielka szkoda, bo to przecież rzecz absolutnie niepowtarzalna i unikatowa. Jest wiele starych domów, których właścicieli nie stać, by odnawiać fasadę i azulejos popadają w ruinę, co ma oczywiście swój urok i nadaje miejscom charakter, ale szkoda patrzeć, jak te małe dzieła tak niszczeją. Wbrew pozorom, nie jest tak łatwo dbać o azulejos, gdyż każdy wyłożony nimi zabytek jest pod ochroną konserwatora zabytków i trzeba mieć całą masę specjalnych pozwoleń, aby cokolwiek zrobić z własnym domem.

Ja marzę o domku wyłożonym azulejos. Jeśli chodzi o wzór i kolory, to jestem tradycjonalistką i wybrałbym te w kolorze niebiesko-żółto-białym i na pewno z motywem roślinnym, tak charakterystycznym dla azulejos i innych zdobień w Portugalii.

Te azulejos, które Wam tu pokazałam, są z Aveiro, z biednej dzielnicy rybackiej położonej tuż nad kanałem. Lubię je właśnie dlatego, że widać na nich ząb czasu i przez to świetnie oddają klimat całej dzielnicy.


Jeśli ktoś ma ochotę na więcej teorii, odsyłam do Wikipedia:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Azulejo