Nie robiłam wcześniej żadnego wpisu o Las Palmas bo jest mi głupio pisać o tym pięknym miejscu i zamieszczać zdjęcia kiedy tylu ludzi w kraju straciło wszystko, co mieli. Z drugiej strony, przez nasz kraj przetacza się ostatnio tyle nieszczęść, że musielibyśmy przestać funkcjonować tylko się umartwiać dlatego postanowiłam, że jednak zrobię ten wpis i pokażę trochę zdjęć. Z resztą bardziej boję się mortish, która ma do mnie najbliżej żeby dać na żywo wyraz swemu niezadowoleniu ;) .
Gran Canaria to trzecia co do wielkości wyspa spośród wysp archipelagu kanaryjskiego (większe są Teneryfa i Fuertevenutra), jednak to GC ma największą liczbę ludności.
Jest to wyspa wulkaniczna, która powstała ok. 3 tys. lat temu na skutek erupcji wulkanu, dzięki czemu krajobraz wyspy jest niezwykle zróżnicowany. Najwyższe szczyty znajdują się w środkowej części wyspy, a cały teren stromo opada ku morzu, co z lotu ptaka wygląda jak szprychy roweru.
Jest to wyspa wulkaniczna, która powstała ok. 3 tys. lat temu na skutek erupcji wulkanu, dzięki czemu krajobraz wyspy jest niezwykle zróżnicowany. Najwyższe szczyty znajdują się w środkowej części wyspy, a cały teren stromo opada ku morzu, co z lotu ptaka wygląda jak szprychy roweru.
Widok z Katedry Św. Anny
Muszę przyznać, że Las Palmas nie rzuciło mnie na kolana pod względem architektonicznym. Owszem, miasto jest urocze, kolorowe, pachnie, kwitnie, żyje, ale spodziewałam się większej ilości historii. Być może miałam zbyt mało czasu na dokładne zejście LP, jak to mam w zwyczaju. Jednak w końcu to cudowne plaże są największym magnesem.
Widok na zatokę z Katedry Św. Anny
Największym zaskoczeniem było dla mnie chyba to, że tam niemalże wszyscy mówią po angielsku. Wszyscy wiemy, jaki Hiszpanie mają stosunek do obowiązku posługiwania się angielskim, więc byłam przygotowana na test swoich umiejętności hiszpańskiego, a to takie miłe zaskoczenie. Oczywiście nie poszłam na łatwiznę i za każdym razem próbowałam swoich sił odpuszczając dopiero wtedy, kiedy było na prawdę trudno lub gdy zasób moich słów nie pozwalał mi na dalsze prowadzenie rozmowy. Ale jestem z siebie dumna :) .
To, co najbardziej zaskakuje i zachwyca to roślinność Gran Canaria. Oczywiście prym wiodą palmy, których jest tu wszędzie pełno i od których nazwę wzięła stolica wyspy. Jednak na przybyszach ze wschodniej Europy wrażenie robią ogromne kaktusy rosnące ot tak, w parku (lub na każdym rogu, jak u nas krzewy ze śmierdzącymi białymi kwiatkami), lub olbrzymie kobierce aloesu, który pięknie kwitnie. Na jednym z kampusów, które odwiedziłam były wielkie krzewy oleandrów, które niesamowicie pachniały. Kwiaty różnego kalibru w bajecznych kolorach. Pełna egzotyka.
Taki miałam widok z okna :)
Pyszne jedzenie, piękne widoki, ciepły ocean (kąpałam się o 6.00 rano, więc wiem, co mówię), przyjaźni, otwarci i uśmiechnięci ludzie, pełen luz, słońce, palmy... czego chcieć więcej?