Są takie książki, które czyta się tylko po to, żeby czymś się zająć, żeby umilić sobie podróż, czy deszczowy dzień. Inne czyta się po to, aby móc marzyć o rzeczach pięknych - wielkiej miłości, która przydarza się bohaterom, niezwykłych przygodach, które przeżywają. Bywam, że porywa nas własna wyobraźnia, która tworzy niesamowite obrazy rajskich wysp, wiejskich chat, wielkomiejskich labiryntów ulic. Czasem czytamy tylko dlatego, że to taki hit, że trzeba przeczytać i już.
Ale są takie książki, jak "S@motność...", które jakoś tak omijamy, aż w końcu przyjaciółka daje je nam do przeczytania i wtedy się zaczyna...
Ja dostałam "S@motność..." w marcu tego roku. Nie zaczęłam jej czytać od razu, bo nie chciałam żeby była czwartą, równolegle czytaną przeze mnie w tamtym czasie książką. Czułam, że muszę podejść do niej "na czysto", bez emocji i przemyśleń związanych z innymi książkami.
Podchodziłam do nie wiele razy, żeby wreszcie, podczas jednego z wyjazdów służbowych nadszedł i jej czas.
To, co ta książka ze mną zrobiła trudno mi opowiedzieć słowami. Najpierw zafascynowała mnie sobą i nie pozwoliła od siebie oderwać, a potem rzuciła na kolana i nie pozwoliła wstać. Wywlokła moje emocja na drugą stronę i przez kilka rozdziałów okładała je kijem żeby potem wywrócić je znów na drugą stronę i kazać udawać, że wszystko OK. Rozbiła mnie totalnie i wkurzyła. Miałam ochotę opieprzyć Wiśniewskiego za to, że 10 lat wcześniej już wiedział, co się będzie działo w moim życiu i mojej głowie i nic mi o tym nie powiedział! Przywołał tyle emocji, wspomnień, postawił tyle nowych pytań, uzmysłowił z niemalże rozmyślną premedytacją, na ile jeszcze nie mam odpowiedzi i być może nigdy nie będę mieć...
Musiałam odłożyć książkę na kilka miesięcy, bo czytanie jej w takim stanie było męką i znęcaniem się nad samą sobą.
Skończyłam czytać dopiero wczoraj i znienawidziłam Wiśniewskiego za zakończenie.
Kochałam go przez całą książkę, momentami wkurzałam na niego, ale i tak odczuwałam go jak niemalże osobistego spowiednika. I tym bardziej nie mogłam zrozumieć dlaczego napisał taki koniec. Przecież skoro znał moje emocje 10 lat wcześniej niż ja, to musiał wiedzieć, jak ta historia nie może się skończyć! Nawet w książce nie mogłam się cieszyć...
"S@motność..." trafi pewnie na moją półkę do książek, które zostaną ze mną na zawsze. Boję się tylko, że nie pozwoli mi zapomnieć o tym wszystkim, co mój umysł wolałby odsunąć w jakiś daleki, ciemny kąt. Jak na razie, codziennie wyciąga mi nowy plik z tego folderu i podrzuca w najdziwniejszych momentach dnia. Bo to, że w nocy urządza sobie istną projekcję już mnie nie dziwi.
Poniżej jest kilka moich ulubionych cytatów z książki.
"Zapisu bólu w jednym obszarze pamięci nie można wymazać zapisami szczęścia w innych."
"Ale pamiętaj o jednym: ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej. Więc ty się nie nastawiaj na wieczność. Ty, Serce, nie jesteś czasoprzestrzeń."
"Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nieodwzajemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość."
"Myślisz, że chory rozum można odróżnić od chorej duszy? Pytam z ciekawości. Ja miałem chore wszystko. Każda pojedyncza komórkę. Ale to już minęło. Może nie jetem całkiem zdrowy, ale z pewnością jestem uleczony."