17 lutego 2010

be italian

5.03. Świdrujący dźwięk alarmu w komórce wyrywa ze snu i stawia na równe nogi tonem nie cierpiącym sprzeciwu i nie biorącym pod uwagę cichego "jeszcze 5 minut". Może, jak zapalę lampkę będzie łatwiej się obudzić? Nie, światło jest w tej chwili zdecydowanie zbyt mało przyjazne moim źrenicom, przed którymi jeszcze kilka minut temu przesuwały się senne obrazy. Z na wpół zamkniętymi powiekami znajduję szlafrok, zakładam ciepłe skarpetki i na auto pilocie schodzę do kuchni.
Czekam, aż zagotuje się woda i podgrzeje mleko. Oczywiście mleko zawsze osiąga punkt wrzenia kiedy zalewam herbatę... a ja o tej porze się przecież nie rozerwę!
No dobrze, jest kawa, jest herbata imbirowo-cytrynowa. Idę do łazienki. Po drodze rzut oka na termometr - -8! Znowu... Co ja na siebie założę?
Nic mi nie idzie, wszystkie czynności zajmują dużo czas, za dużo czasu. Ostatni łyk kawy już dawno wypity, a ja wciąż nie mogę się obudzić. Skowron i Lazar na chwilę wyrywają mnie z zaspania.
20 minut. Czas na makijaż. Teraz już nic nie może mi zająć za dużo czasu, bo niedoczas jest znaczny, a jeszcze włosy mokre... Spieszę się. Nie przeszkadza mi już nawet to, że rozmazałam na szlafroku fluid. Co ja zrobiłam z pędzelkiem do różu? A ten cholerny tusz musi się oczywiście znowu rozmazać tuż pod linią dolnych rzęs! I mydło też musi się skończyć właśnie teraz!

15 minut. Znowu nie ułożę włosów. Na szczęście ogarnianie włosów przynosi już prawie zadowalający efekt, a poza tym w sezonie czapek i tak nie ma sensu na układanie włosów skoro i tak wszystko się odkształci podczas czekania na opóźniony autobus. W międzyczasie wciąż myślę "co ja na siebie założę?"
10 minut. Już jest widno. A raczej mogłoby być widno gdyby nie kolejny ołowiany dzień bez słońca. Pada. Nadal zimno. Nadal nie wiem, co na siebie założyć.
8 minut. Zdecydowanie zbyt dużo czasu zmarnowałam na miotanie się między szafką, a szafą! Powinnam już coś mieć na sobie.
7 minut. Skoncentruj się. Zamknij oczy. Coś zawsze zobaczysz, czymś się zainspirujesz. Tym razem - Monica Bellucci, Penelope Cruz... Flakon sam wpada w ręce... Złoty korek uwalnia obietnicę... Trzy szybkie ruchy i nagle wszystko jest w zwolnionym tempie... Nagle te 7 minut to kawał czasu... Nagle nie ma pytania "co ja na siebie włożę" bo właśnie przed chwilą się ubrałam...
6 minut. Choć czasem zapach to jedyne, co musimy na sobie mieć, to przy -8 trudno się nim ogrzać, więc jeansy i czarna koszulka muszą zaistnieć.
3 minuty. Choć urok zwolnionych ruchów trwa, to nie biegnę na autobus... ;)
W mp3 Fergie śpiewa "Be Italian" z filmu "Nine".


P.S. 1
Pozdrowienia dla wszystkich zakochanych w Idolu :)
P.S. 2
Następnym razem będą zdjęcia autorki niniejszego bloga.


16 komentarzy:

  1. dla mnie jest niewyobrazalnym przy moim obecnym trybie zycia, kiedy to nawet nie pamietam jak ustawic budzik w telefonie, wstawac tak wczesnie...:( budze sie ok. 12... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wow wczesnie zaczynasz dzien! ja dzis wstalam o 8 i juz ledwo patrze na oczy.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. kawa rano to podstawa i odwieczny problem w co się ubrać

    OdpowiedzUsuń
  4. o,tak,zapach najważniejszy!u mnie rządzi ciepły i słodki ADDICT.
    A co do poranków to tak sie spieszę tylko dwa razy w tygodniu;) i nigdy nie "zahaczam"o kuchnię,cały czas spędzam w ciepłej łazience;)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny wpis! aż mnie zatkało1 i co ja mam u siebie napisać? :(

    OdpowiedzUsuń
  6. aaaaaaaaaa jak pieknie opisane :))))

    OdpowiedzUsuń
  7. mnie też zatkało !!! czy Ty musisz myśleć o tym samym co ja ? :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś wciagnięta do zabawy, szczegóły u mnie na blogu;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niewątpliwie masz talent do pisania! Aż miło wejść tu do Ciebie z kubkiem kawy i poczytać :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. jestem zakochana w Nine i Idole:)

    nareszcie u Ciebie zawitałam:) całuję:*

    OdpowiedzUsuń
  11. ho ho ! to nieźle musiało być :) miłego relaksu z herbatką w takim razie :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Domi,dostałąm dłuuuuugiego maila,postaram się odpisać,ale na razie wypełniam czas intensywnie,zeby nie mysleć...:*

    OdpowiedzUsuń
  13. dzis juz jestem tak pijana;),że szkoda dla mnie porto;) nie docenię jego smaku;)

    OdpowiedzUsuń