17 kwietnia 2010

worth waiting


Pewnej soboty czas zaczął płynąć inaczej. Ani wolniej, ani szybciej, po prostu inaczej. To była przedświąteczna sobota,
na którą czekało wiele osób. Ale dwie czekały na nią bardziej niż inni. Tym dwóm osobom przyszło czekać na ten dzień dokładnie 19 miesięcy.
Ona wyruszyła rano na spotkanie, które po całym tym czasie, po tym wszystkim, co się wydarzyło wydawało się nierealne i widząc swoje odbicie w oknie pociągu sama przed sobą przyznała, iż nie wie, czy dziś wreszcie się wydarzy.
On swoją podróż zaczął dzień wcześniej, choć wydawać by się mogło, że tak na prawdę zaczął ją znacznie wcześniej i odbył ją przede wszystkim w swoich myślach. Jednak aby dotrzeć do celu oboje wyruszyli o tej samej porze w sobotę.

Potem Ona czekała nerwowo w hali przylotów co chwila zerkając na tablicę, aż wreszcie wyświetlił się napis "wylądował". Serce zaczęło mocniej bić. Jeszce muszą przewieźć pasażerów do hali.
Jeszcze musi odebrać bagaż.
Jeszcze tylko kilka kroków korytarzem i potem szklane drzwi się rozsuną. I wyjdzie. Bo wyjdzie, prawda?

- "Gdzie powinnam stanąć? Z boku? Na wprost drzwi tak, żeby od razu mnie zauważył? Może wysłać mu wiadomość żeby skręcił w lewo, a ja będę czekać obok kwiaciarni?A może już wyszedł i stoi po drugiej stronie zaniepokojony tym, że mnie nie ma?" - przebiegały myśli.

Wreszcie spostrzegła znajome rysy i ten uśmiech, który widziała za każdym razem kiedy włączała komputer. To był On, szedł powoli w jej kierunku omijając innych oczekujących. Uśmiechał się dokładnie tak, jak wtedy, kiedy to On kiedyś odbierał Ją z lotniska.
Ruszyła w jego kierunku.
Stanęli na wprost siebie nie dowierzając, że ta chwila, o której tyle marzyli wreszcie nadeszła.
Patrzyli na siebie i ułamki sekund nie drgnęli. Drżały jej ręce i kolana. Pierwszych słów oboje nie słyszeli wyraźnie, gdyż zostały stłumione przez jej włosy i jego kurtkę. Po chwili poczuła jego zarost na policzku, ciepły oddech i te usta, za którymi tak tęskniła. Czuła, jak jego dłonie drżą na jej policzkach i zastanawiała się, czy on też czuje, jak jej dłonie drżą na jego szyi. Spojrzała znad jego ramienia na ludzi zgromadzonych w hali i chciała krzyknąć: "Widzicie! Jest!"
W drodze powrotnej w oknie pociągu zobaczyła ich wspólne odbicie.
- "Wreszcie wszystko na swoim miejscu" - pomyślała i zamknęła oczy w błogim spokoju.

Kolejne 8 dni mijało swoim własnym tempem, choć właściwie czas był ostatnią rzeczą, na jaką zwracali uwagę.
On mógł ją wreszcie przytulić przed snem tak, jak to lubił najbardziej, a Ona mogła się wreszcie obok niego obudzić.
Ona co noc przebudzana jego chrapaniem z rozczuleniem stwierdzała, że za tym też tęskniła, a On co rano coraz cierpliwiej czekał, aż Ona się wyszykuje.
Wiele z planów, które mieli na te dni zarzucili tylko dlatego, by móc jeszcze raz obok siebie zasnąć i razem się obudzić. Oboje, ukradkiem, gdy drugie spało, uczyli się siebie wzajemnie na pamięć.
On, po minimalnym drgnięciu kącika jej ust potrafił zgadnąć, że jest zdenerwowana, a Ona wiedziała, że kiedy jego brązowe oczy odpływają gdzieś daleko, myśli co będzie za kilka dni, gdy znów będą stali na lotnisku.
W kolejną sobotę, wtuleni w siebie, obudzili się dość późno. Poprzedniego wieczora mieli gości, więc sobotni poranek miał być celebrowaniem lenistwa. Nie wiedzieli jeszcze, że budzą się już w innej rzeczywistości.
Ona wstała pierwsza i na boso zbiegła do kuchni zrobić dwie kawy z mlekiem.
Właśnie czekała, aż na ekspresie zapali się zielona lampka, gdy odczytała wiadomość. Poszła do pokoju, włączyła telewizor i nie wierzyła.
On, zaniepokojony, że tak długo nie wraca, zszedł na dół i zastał ją ze łzami w oczach i metalowym dzbankiem z mlekiem gotowym do spienienia. Zwinęła się na jego kolanach i nic nie mówili.
Po jakimś czasie, On zabrał ją z powrotem do łóżka, a Ona nie protestowała, bo dopiero w tej chwili zorientowała się, jak bardzo zmarzła.
Znów leżeli wtuleni w siebie, a Ona wdychając jego zapach zaciskała załzawione oczy i błagała żeby czas się zatrzymał, żeby On za dwa dni nie musiał wsiadać na pokład samolotu, żeby zostali wtuleni w siebie w jej pokoju już na zawsze.
Wieczorem pojechali do Warszawy. Takie mieli plany i tych nie umieli zarzucić.
Znów zobaczyła ich wspólne odbicie w szybie pociągu i przypomniała sobie, jak inne emocje towarzyszyły jej dokładnie tydzień wcześniej kiedy to mieli te 8 dni dopiero przed sobą. Na szczęście wieczór spędzili z jej przyjaciółmi, którzy zawsze potrafią podnieść na duchu i poprawić humor.

Niedziela w Warszawie była inna niż wszystkie i nigdy się już taka nie powtórzy. Miasto było zadumane. Jedynie przeszywający dźwięk syren rozdarł ciszę na dwie minuty w samo południe.
Siedzieli w kawiarni na Nowym Świecie, obok siedział znany aktor, ale bardziej niż to poruszyło ich, że nieznajoma dziewczyna siedząca obok słysząc ich rozmowę, że w kawie jest za mało mleka zaproponowała, że jej mąż stojący w długiej kolejce nam je przyniesie żebyśmy my już nie musieli w niej czekać. Ludzie się do siebie uśmiechali.
Niezliczone tłumy szły w jednym kierunku, większość z kwiatami.
Oni też poszli w tym kierunku, czuli ciepło płonących zniczy.

Przechodzili wąskimi uliczkami z placu na plac odkrywając urocze zaułki. Wreszcie usiedli na ławce przy murach. Ona myślała nad tym, że w tym dniu w tym mieście toczą się dwie tak różne historie, którym towarzyszą różne emocje.
Na tej ławce przy murach miasta siedzieli Oni - radośni, szczęśliwi i beztroscy, a kilkaset metrów dalej działa się największa od dekad rozpacz i dramat.
On wyczuł, że jest zdenerwowana i próbował ją pocieszyć, choć sam coraz częściej zapadł w milczenie wiedząc, iż jutro przyjdzie nieubłaganie szybko.
W czasie obiadu oboje już byli milczący. Rozmawiali i pocieszali się wzajemnie, choć On myślami był już przy swoich jutrzejszych obowiązkach, a Ona walczyła ze łzami najdzielniej, jak umiała.
Wieczorem, po kolacji z jej przyjaciółmi, po raz ostatni zasnęli wtuleni w siebie szepcząc życzenie żeby zostać już tak na zawsze.

Tego ranka nienawidziła hali odlotów bardziej, niż czegokolwiek innego. Chociaż nie, bardziej nienawidziła chyba tylko ten ranek, bo nadszedł, choć tak się modliła żeby nie przychodził. Siedzieli naprzeciw siebie nad kubkami kawy i z całych sił starali się, by nie wpadły do niej słone krople.
On, walcząc ze sobą, wspominał, jak kilka dni temu witała go poziom niżej. Ona, zaciskając rękę na jego dłoni coraz mocniej w miarę, jak łzy zamazywały jej obraz, starała się być twarda.

"Czy uprowadzenie kogoś z miłości jest karalne?" - zapytała, gdy stali przed bramką, za którą jej już nie wolno było wejść.

"Tylko wtedy, gdy uprowadzony nie może raz w tygodniu obejrzeć meczu" - starał się rozładować napięcie jednocześnie mocniej przytulając ją do siebie.
On kazał jej pamiętać o obietnicach, które jej dał, a ona nie mogła dotrzymać tej jedynej danej na ten dzień. On zaczął wycierać jej mokre policzki, a ona poczuła, jak drżą mu ręce.
Po raz ostatni wyszeptali sobie do ucha swoje słowa, po raz ostatni poczuli smak swoich ust. Ona zachłannie zapamiętywała jeszcze jego zapach, a On jeszcze wtulał nos w jej włosy.
Patrzyła, jak przechodzi przez bramki, czekała aż zniknie za strażnikami.
Nie nadążyła wycierać łez.
Założyła ciemne okulary i jeszcze się trzęsąc poszła na przystanek.
W pociągu znów zobaczyła swoje odbicie w oknie, znów tylko swoje odbicie. Na nekrolog pary prezydenckiej spadło kilka łez. Czuła, jak ból tęsknoty skręca jej żołądek, przeszywa jej mostek i ściska ją za gardło. Wyjęła komórkę i w kalendarzu zaczęła pośpiesznie liczyć tygodnie.
Tyle dni... Wytrzyma?
Jasne, że wytrzyma.
Wytrzymała 19 miesięcy, więc te kilkanaście tygodni to nic.
Tylko dlaczego to kilkanaście tygodni więcej, kiedy będzie musiała obudzić się bez niego...?

20 komentarzy:

  1. udało się! aż nie chce się wierzyć :))))
    Wspaniale się to czyta - to mógłby być fragment jakiejś DOBREJ książki!
    cudownie to opisałaś

    OdpowiedzUsuń
  2. poza tym potwierdziło się to to napisała amolko. Dokładnie w tej samej sekundzie, kiedy ktos dowiedział się o śmierci bliskiej osoby w katastrofie pod Smoleńskiem, Ty po prostu byłaś najszczęśliwszą osobą na świecie ( i jednocześnie najbardziej przerażoną tym jak sobie poradzisz z tęsknotą), ktoś brał ślub, ktoś odbywał podróż swojego życia, ktoś inny zdał egzamin, spróbował pysznej potrawy, ktoś się urodził, komuś przyśniło się coś miłego, ktoś wygrał wyścig... Można tak wymieniac w nieskończoność
    Cieszę się, że w końcu mogłaś przeżyć te krótkie, ale cudowne 8 dni, o których tak marzyłaś

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej to czekanie... te hale odlotow, przylotów, ten dreszczyk emocji, gdy na tablicy pojawia się "wylądował" Jak ja to znam !!! ile tyg teraz rozłąki Was czeka?? przede mną równe 2 miesiące.. jeszcze tak długo nie było.. ale 17 czerwca w nocy mam lot i 18ego bede juz w Atenach... ajj rozmarzyłam sie.. lecę spać :*

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurczaku .... ja przy Tobie to jakaś mizeria normalnie! (bo to prawdziwe)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Popłakałam się...Choć spodziewałam się, że jeszcze będziecie blisko...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam z zapartym tchem... Pięknie to opisałaś. Niesamowita jest ta ilość emocji związana z takimi ważnymi dla nas wydarzeniami. Jakże różnych emocji... Czytając Twoją opowieść przypomniałam sobie swoje emocje z takich chwil. Uświadomiłam sobie, jak bardzo pamięta się właśnie emocje, jak one żyją gdzieś wewnątrz nas...
    Chaotycznie to napisałam jakoś. W każdym razie dziękuję Ci za ten wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  7. najgorsze sa pozegnania, potem jakos leci.. ale jak pomysle,ze jeszcze 2 miesiace... ale to dłuuuuugo.. na szczescie mam co robic i mam nadzieje,ze czas szybko zleci. jak poznasz date bedziesz mogla odliczac :) a wtedy codziennie bedzie jeden dzień mniej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kilka miesięcy temu, kiedy pisałaś o Waszych relacjach to wszystko wydawało mi się takie nierealne. Myślałam, że to zwykła fascynacja, a nie tak silne uczucie. Później coraz rzadziej o Nim wspominałaś, więc miałam wrażenie, że sprawa jest już zamknięta, a tu taka niespodzianka! :))))
    Opisałaś to w prosty, a dzięki temu piękny sposób. Każde słowo jest wręcz naładowane szczęściem i silnymi emocjami.
    To chyba najpiękniejszy fragment:
    "Czuła, jak jego dłonie drżą na jej policzkach i zastanawiała się, czy on też czuje, jak jej dłonie drżą na jego szyi. Spojrzała znad jego ramienia na ludzi zgromadzonych w hali i chciała krzyknąć: "Widzicie! Jest!"

    myślę, że skarga na redakcję jest dobrym pomysłem, jednak zdając Glamour zbytnio się tym nie zmartwią

    skoro rzeczywiście masz ochotę napisać coś swojego, to może dobrym pomysłem byłaby seria opowiadań?
    Podoba mi się język jakim piszesz, to jak dobierasz słowa, więc jeśli znajdziesz wolną chwilę, to możesz popracować nad jakimś dłużym tekstem.

    Brown fajnie to napisala: jak poznasz date bedziesz mogla odliczac :) a wtedy codziennie bedzie jeden dzień mniej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. piekne az mi sie lezka zakrecila w oku

    OdpowiedzUsuń
  10. Dominika, wiesz jak się teraz uśmiecham, bardzo, bardzo się cieszę, czekałam na to z Tobą, choć porównania nie ma..pamiętam maile, które mi wtedy pisałaś...aż nie wiem co Ci teraz powiedzieć, sama wiesz, bardzo się cieszę, wytrzymasz te tygodnie, miłość wytrzyma!!!!!

    ściskam:*

    OdpowiedzUsuń
  11. and love...

    Wiesz, wydaje mi się, że po części każda Kobieta żyje jedną nogą w innej epoce...

    Od razu wiedziałaś, że łatwo nie będzie i nie było, ale jakże słodka nagroda na Was czekała i...czeka nadal! Mimo chwil załamania, łez, smutku, tęsknoty i tak wiem, że masz w sobie to ciepło, tę Iskierkę Nadziei:)

    ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. wiesz że się cieszę Twoim szczęściem :***

    OdpowiedzUsuń
  13. dzięki za maila,odpiszę na pewno;)piękny i długi jest!fajnie;)
    wpadaj do mnie na bloga;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Domi! Ty Tajemnicza Kobieto:P
    to ja sie mecze analizujac Twoje posty, jaki to masz sekret, co z tym czasem... a tu prosze!!!:))))
    baaaardzo sie ciesze Twoim szczesciem i tym ze MIMO WSZYSTKO sie Wam udalo:****
    i co dalej?:)
    pieknie dobierasz slowa!:)

    OdpowiedzUsuń
  15. a wiesz, że ostatnio jakoś nic mi się w oczy nie rzuciło :( z miesiąc temu widziałam w Peek&Cloppenburg śliczną apaszkę, co prawda nie w drobne ale kwiaty, takie bardziej polne, jasną z delikatną różową obwódką, wtedy jej nie kupiłam, a jak byłam tam następnym rzem to już jej nie było :(

    OdpowiedzUsuń
  16. aż mam ciary po przeczytaniu tego wpisu........

    OdpowiedzUsuń