Cierpiąc bardzo z powodu przedłużającej się w nieskończoność zimy, już nie mogłam się doczekać kiedy będę mogła upstrzyć ganek przed domem. Mimo, że wiosnę widać już wszędzie gołym okiem, to zawsze jest inaczej, jak się usiądzie z książką i kawą na ganku wśród kolorowych kwiatków.
Ostatnie dwa lata ganek był bez kwiatków. Uznawałam, że skoro i tak wyjeżdżam, to nie było sensu obsadzać tych wszystkich czekających cierpliwie w piwnicy doniczek. W tym roku pewne myślałam podobnie, ale zdanie zmieniłam. Pozazdrościałam wszystkim, którzy mają juz na oknach i balkonach kolorowe kwiatki. Szybka decyzja i przytargałam do domu te wszystkie rośliny.
Ostatnie dwa lata ganek był bez kwiatków. Uznawałam, że skoro i tak wyjeżdżam, to nie było sensu obsadzać tych wszystkich czekających cierpliwie w piwnicy doniczek. W tym roku pewne myślałam podobnie, ale zdanie zmieniłam. Pozazdrościałam wszystkim, którzy mają juz na oknach i balkonach kolorowe kwiatki. Szybka decyzja i przytargałam do domu te wszystkie rośliny.
Zawsze starałam się dobierać kwiatki pewnym kluczem. A to kolorystycznie, a to gatunkami, a to wszystkie wysokie, wszystkie niskie, zwisające, etc. W tym roku poszłam, jak na swoje standardy i jeszcze nie zdiagnozowane oficjalnie OCD*, po bandzie i jest bardzo kolorowo, wręcz pstrokato i bardzo radośnie.
Są niezapominajki w trzech kolorach, są bratki, begonie i jakieś surfinio-podobne (te pomarańczowe i żółte na zdjęciu powyżej). Niestety, w superaku ogrodowym, w którym byłam, mieli mały wybór. Ale liczę, że uda mi się któregoś dnia skoczyć na rynek.
Są niezapominajki w trzech kolorach, są bratki, begonie i jakieś surfinio-podobne (te pomarańczowe i żółte na zdjęciu powyżej). Niestety, w superaku ogrodowym, w którym byłam, mieli mały wybór. Ale liczę, że uda mi się któregoś dnia skoczyć na rynek.
W Londynie podjęłam w ubiegłym roku próbę żeby z post-atomowego betonowego kwadrata u absztyfikanta zrobić ogródek z prawdziwego zdarzenia. Próba zakończona niemałym sukcesem. Ale poniosło mnie wtedy trochę i ze szczęścia kompletnie nie myślałam jakie rośliny kupuję do określonych warunków. I takim oto sposobem wykończyłam w ciemnym ogródku cztery piękne lawendy i jedną bujną hostę. Trudno, w tym roku lepiej przemyślimy tę kwestię.
W każdym razie nawet absztyfikant doszedł do wniosku, że jak są rośliny, to jakoś się od razu bardziej domowo robi. I że nawet sztuczne rośliny takiego klimatu nie robią (mamy z przymusu jedną sztuczną roślinę w ogródku - wielki bambusowy krzak, który zasłania ochydną rurę).
W każdym razie nawet absztyfikant doszedł do wniosku, że jak są rośliny, to jakoś się od razu bardziej domowo robi. I że nawet sztuczne rośliny takiego klimatu nie robią (mamy z przymusu jedną sztuczną roślinę w ogródku - wielki bambusowy krzak, który zasłania ochydną rurę).
Chyba kupię jeszcze truskawki i zagospodaruję ostatnią donicę... :)
Bardzo mi miło po Waszym odzewie na poprzedni post. Postaram się nie zawieść, ale też nie zanudzić. Dlatego na początek wrzuciłam taki lżejszy post, bo następny będzie trochę cięższy.
*OCD - Opsessive Compulsive Disorder. Czyli obsesja na punkcie pewnych rzeczy, np. żeby wszystko leżało równo na półce/stole, lub żeby wszystko było tego samego koloru, np. spinacze do prania, a jak już są wielokolorowe, to żeby jedną rzecz trzymał taki sam kolor spinaczy, lub żeby prześcieradło leżało w tę, a nie inną stronę, bo ma np. kwiatki, które - wiadomo - muszą rosnąć od dołu do góry. Na pozór błache rzeczy, które niektórzy przemieniają w małą obsesję.
*OCD - Opsessive Compulsive Disorder. Czyli obsesja na punkcie pewnych rzeczy, np. żeby wszystko leżało równo na półce/stole, lub żeby wszystko było tego samego koloru, np. spinacze do prania, a jak już są wielokolorowe, to żeby jedną rzecz trzymał taki sam kolor spinaczy, lub żeby prześcieradło leżało w tę, a nie inną stronę, bo ma np. kwiatki, które - wiadomo - muszą rosnąć od dołu do góry. Na pozór błache rzeczy, które niektórzy przemieniają w małą obsesję.