Jak kazda kobieta, mam swoje male slabosci i obiekty mrocznego porzadania. Niektore z nich sa calkiem male i prozaiczne, inne wiekszego kalibru, ale wszystkie je uwielbiam i na swoj sposob celebruje pozwalajac im byc przyjemnoscia, a czasem malym luksusem. Niektore z nich na pewno mamy wspolne - te male rzeczy, o ktorych wiemy tylko my, i ktore sprawiaja, ze tajemniczo sie usmiechamy. Inne sa za pewne indywidualnymi historiami, ktore - musze przyznac - zawsze mnie w pewien sposob fascynuja, bo rusuja zupelnie inny obraz kobiety.
Postanowilam podzielisc sie z Wami moimi trzema slabosciami, ktore sa troche bardziej wyjatkowe niz inne z moich slabosci. Dlaczego sa troche bardziej wyjatkowe? Bo to takie moje ciche slabosci (do tej pory ;) ). Z reszta opowiem troche o kazdej z nich.
Pierwsza z nich to Touche Eclat od Yves Saint Laurent, czyli moj najlepszy przyjaciel i korektor rozswietlajacy w jednej postaci. Ratuje mnie kazdego dnia i w kazdej sytuacji, kiedy musze reanimowac swoja twarz. Genialnie ukrywa to, co chce ukryc i rozswietla to, co chce wyeksponowac. Dzieki niemu nikt nie wie, ze po raz kolejny jestem niewyspana. Moge nie miec czasu na makijaz rano, ale na nalozenie tego zawsze znajde chwile. Moge sie ruszyc z domu (podrozujac) bez wielu rzeczy, ale bez niego nie ruszam sie nigdzie.
To jest chyba najwieksza z moich slabosci - bielizna Agent Provocateur. Uwielbiam ja i cala filozofie, jaka ze soba niesie. Jak sama nazwa wskazuje, ta bielizna ma swoj cel i swoje przeslanie. Uwielbiam ja za to, ze jest piekna, zmyslowa i bywa bardzo niegrzeczna. Oferta AP jest bardzo bogata i przewiduje asortyment nie tylko iscie uzytkowy, ale rowniez zaprojektowany z mysla o szeroko pojetej przyjemnosci...
Niestety, jest jedna z tych slabosci, na ktore zawsze musze dlugo czekac i pozwalam sobie na nia dwa razy do roku kiedy to wszystko jest solidnie przecenione. Ale wszystko jest warte czekania. I w moim przekonaniu to czysta inwestycja dlugoterminowa z obupolna korzyscia dla zwiazku ;) .
Polecam odwiedzic strone AP w celach czysto rozrywkowych, byc moze w poszukiwaniu inspiracji. Ich kampanie reklamowe sa zawsze bardzo interesujace. Mezczyzni tez nie beda zawiedzeni.
Niestety, jest jedna z tych slabosci, na ktore zawsze musze dlugo czekac i pozwalam sobie na nia dwa razy do roku kiedy to wszystko jest solidnie przecenione. Ale wszystko jest warte czekania. I w moim przekonaniu to czysta inwestycja dlugoterminowa z obupolna korzyscia dla zwiazku ;) .
Polecam odwiedzic strone AP w celach czysto rozrywkowych, byc moze w poszukiwaniu inspiracji. Ich kampanie reklamowe sa zawsze bardzo interesujace. Mezczyzni tez nie beda zawiedzeni.
I w koncu trzecia slabosc, odkryta zupelnie niedawno.
Moje ostatnie urodziny byly przekroczeniem magicznej granicy i wiazaly sie ze zmiana cyfry na poczatku. Nie powiem, ze gladko przez to przeszlam. Co wiecej, mialam przez pewien czas malego dola w zwiazku z utrata przywileju bycia w przedziale wiekowym 20+. Mialam wrazenie, ze to, co nazywa sie i wiaze z mlodoscia, juz nie bedzie mnie dotyczyc. Z drugiej strony wiedzialam, ze zaczynam zupelnie nowy rozdzial, ktory niesie ze soba nowy potencjal i nowe przywileje. Postanowilam zatem, ze jak mam juz wchodzic w nowy wiek, to zrobie to po swojemu i wejde w nowych butach.
Takim oto sposobem na dzien przed trzydziestymi urodzinami stalam sie szczesliwa posiadaczka swojej pierwszej pary szpilek od Christian Louboutin, model Pigalle. Zakochalam sie w nich od pierwszego zalozenia i mimo, ze do najwygodniejszych butow swiata nie naleza, kocham miec je na nogach.
Model Pigalle nalezy do tych, ktore posiadaja tzw. "dekold". Tak, zachacza to juz o fetysz. Jak wytlumaczono mi w salonie ChL, Pan Louboutin lubi kiedy but odkrywa troche tajemnicy i ukazuje palce, zupelnie jak w przypadku sukienki, czy bluzki, ktora ukazuje kobiecy dekold.
Znowu - jest to slabosc z gatunku luksusowych i na pewno nie bedzie zbyt czesto zaspokajana. Zaliczam ja bardziej do tych rzeczy, ktore sa markerami jakis wydarzen, niczym czerwona wstarzka w ksiazce, czy dzienniku, ktora zaznaczamy wazne wydarzenie. Wiem, ze te buty bede miec na zawsze (musza sie zwrocic! ;P ) i zawsze beda przypominac mi o mnie z czasu, kiedy je nabylam.
Znowu - jest to slabosc z gatunku luksusowych i na pewno nie bedzie zbyt czesto zaspokajana. Zaliczam ja bardziej do tych rzeczy, ktore sa markerami jakis wydarzen, niczym czerwona wstarzka w ksiazce, czy dzienniku, ktora zaznaczamy wazne wydarzenie. Wiem, ze te buty bede miec na zawsze (musza sie zwrocic! ;P ) i zawsze beda przypominac mi o mnie z czasu, kiedy je nabylam.
Takim oto sposobem przeprowadzilam Was przez kawalek mojej prywatnosci. Ciekawa jestem Waszych malych i wiekszych slabosci, bo tak, jak wspomnialam, tworza one za kazdym razem indywidualny i czasem zaskakujacy obraz Kobiety. A ja uwielbiam takie historie.
te buty są piękne, ale słyszałam, że bardzo niewygodne ;))
OdpowiedzUsuńwow...... :D zawsze wiedziałam i czułam,ze jesteś niesamowitą kobietą!!!
OdpowiedzUsuńmuszę się wreszcie skusić na YSL;)
Touche Eclat miałam i kochałam, więc strasznie przeżyłam kiedy go zgubiłam robiąc makijaż gdzieś na mieście :( pozostałych dwóch nie próbowałam, ale po Twoich zachętach może się skuszę...
OdpowiedzUsuńale sie milo czytalo:))) buty przepiekne! choc ja w Londynie przerzucilam sie na trampki;)a moja slaboscia sa perfumy... dlatego nie cierpie przeprowadzek, bo one tyle waza...:P
OdpowiedzUsuń