25 czerwca 2011

london's calling

Jestem, żyję (chyba) i odzywam się żeby nikt nie pomyślał, że mi sodówa uderzyła od momentu przekroczenia granicy Zjednoczonego Królestwa.
Nie ma mnie tu bo po prostu nie mam czasu i siły... Zarobiona jestem i tyle.

W telegraficznym skrócie:
* jeżdżę tu czasem autem - po "złej" stronie ;P , ale jakoś idzie. Wychodzę z założenia, że niech się boi ten, co jedzie pod prąd... w teorii ja, ale z mojego punktu widzenia, cały Londyn jeździ pod prąd ;P
* dziś zrobiło się tu wreszcie lato. super, bo już nie mogłam patrzeć na spodnie... jest super.
* Angole nie mają pojęcia o robieniu pączków, a zatem tęsknię za polskimi pączkami. Bardzo. prawdziwe są dostępne w polskim sklepie, ale jeszcze nie udało mi się tam dotrzeć.
* cierpię na permanentny brak czasu z powodu ogromnej ilości pracy. w pewnym momencie zaczyna się to robić dość dołujące, że nie ma się nawet czasu iść do sklepu po jedzenie.... bywa. będzie luźniej, to zacznę prowadzić wreszcie jakieś życie kulturalno-towarzyskie.
* tęsknię za rzeczami, za którymi nie sądziłam, że będę tęsknić.

Obiecuję poprawę w obecności :)

cheers! :)

5 komentarzy:

  1. jestem Ci winna przeprosiny,Domi:*******ale sama wiesz,jak to z czasem jest;) obiecuję maila;)
    odpoczywasz czasem?

    OdpowiedzUsuń
  2. nie da się ukryć że brytyjskie pączki są blee i nijak się mają do naszych

    OdpowiedzUsuń
  3. No wreszcie!!!!!!!!! A już myślałam o tym ostanio,by Ci mega maila wysmarować, ale nie byłam pewna czy w ogóle znajdziesz czas, by go przeczytać, a co dopiero odpisać;):***

    OdpowiedzUsuń
  4. cieszę się, że się odezwałaś :*

    OdpowiedzUsuń